Stół, który Till przeniósł z jadalni do ogrodu, mimo swojej masywności uginał się pod napojami i przekąskami, które poukładała na nim Laura. Była przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie. Było piwo, soki, cola, chipsy, paluszki i popcorn. Podczas, gdy dziewczyna dopieszczała ostatnie szczegóły, Daron wraz z Tillem wykonywali powierzone im zadanie - przygotowanie sałatki. Wytyczne brzmiały: lekka, smaczna, wypełniająca po brzegi największą miskę, jaka jest w domu.
- Jak wam idzie, panowie? - zapytała panna Kastner opierając się o framugę drzwi, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- Lepiej, niż przypuszczaliśmy. - burknął Till, nie odrywając wzroku od szklanej miski, nad którą zwinnie poruszały się dłonie Darona, na którego spadł obowiązek doprawienia całości.
Ogród był pusty. Dochodziła godzina siedemnasta, a pogoda była wciąż tak piękna, jak w południe. Niebo było soczyście błękitne, bez śladu najmniejszej chmurki, raz po raz powiewał delikatny, ciepły wiatr, niosąc ze sobą zapach świeżego, letniego dnia. Laurze, taka pogoda przypomina o dniu, w którym Daron zapytał ją, czy zechce dać mu szansę. Pamięta wszystko bardzo dokładnie. Jego spojrzenie, które zwykle jest rozmarzone, tego dnia było wyostrzone, bystre. Zupełnie tak, jakby był drapieżnikiem, który wpadł na trop swojej ofiary. Trząsł się ze zdenerwowania. Choć było to ledwo zauważalne, Laura dostrzegła to bez większych problemów...
Stał przed nią, błądząc oczami po beżowych ścianach jej pokoju, w mieszkaniu, które jej rodzice kupili z pomocą jej przyjaciół. Starała się dodać mu otuchy, ale bezskutecznie. Daron wyglądał tak, jakby właśnie stało się coś strasznego. Laura chwyciła go za nadgarstki i wyciągając jego dłonie z kieszeni, przybliżyła je do siebie. Były spocone.
- Powiesz mi w końcu co się stało? - zapytała, kładąc mu dłonie na ramionach. Westchnął i splatając palce dłoni na jej lędźwiach, przysunął ją do siebie. Myślał, że wraz z momentem, w którym poczuje ciepło jej ciała nabierze odwagi. Ta myśl okazała się okrutnym i mało udanym oszukiwaniem samego siebie. Przeciwnie. Jego umysł wypełniło jeszcze więcej wątpliwości. Najbardziej bał się tego, że po tym, jak w końcu wydusi z siebie to, o czym stale myśli od długiego czasu, Laura rozpłynie się w powietrzu, a on obudzi się w swoim łóżku. Albo przestraszy ją, lub w jakiś sposób zniechęci do siebie.
Dopiero, kiedy zaobserwował, że dziewczyna staje się coraz bardziej zdenerwowana, postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
- Oj, nie patrz tak na mnie... - bąknął cicho. - Ciężko mi o tym mówić...
- Jak na razie, nie powiedziałeś ani słowa. - zauważyła. - Coraz bardziej się boję tego, co za chwilę usłyszę.
- Nie wydaje mi się, by to było coś strasznego.
- Ja tego nie wiem. Wyglądasz, jakbyś ducha zobaczył, do tego trzęsiesz się, a policzki masz szkarłatne. Jakbyś chciał powiedzieć mi coś miłego, nie wyglądałbyś tak.
Chłopak w końcu zdecydował, że w jego sytuacji istnieje jedyny, słuszny sposób na wytłumaczenie wszystkiego dobitnie, a co najważniejsze, bez gorączkowego poszukiwania odpowiednich słów. Pocałował ją, starając się w ten sposób wytłumaczyć to, co dusi w sobie od pewnego czasu, a o czym nie jest w stanie otwarcie mówić.
- Teraz rozumiesz? - zapytał odsuwając swoją twarz, by móc spojrzeć jej w oczy. Przechyliła głowę na prawą stronę. - Zakochałem się w tobie. Na zabój i nieodwołalnie.
- Daron... Ty mówisz poważnie?
- Nie można żartować, podczas rozmowy na tak ważny temat.
Ostatnie zdanie zmusiło dziewczynę do chwili refleksji. Malakian powiedział to mądrze i bardzo trafnie. Mimo to, ona nie mogła uwierzyć. Po namyśle doszła do wniosku, że to przez fakt, iż półtora roku temu ten człowiek był jej idolem, a ona jego fanką. Teraz, on wyznał jej miłość. Obdarzyła go szerokim uśmiechem i podskoczywszy, objęła go nogami w pasie. Przytrzymał ją i ponownie wpił swoje usta w jej. Chwilę później wylądowali na łóżku. Całowali się, totalnie zapominając o Bożym świecie. Po kilku minutach, odsunęli się od siebie i siadając na łóżku, spojrzeli sobie głęboko w oczy. Zaśmiali się cicho i przytulili się do siebie tak mocno, że zabrakło im tchu.
Około godziny osiemnastej, goście zaczęli się schodzić. Pierwszy przyszedł Richard, który po dwóch zabawach Sylwestrowych zyskał nowy pseudonim - Showman. Wszedł do ogrodu, rozglądając się w poszukiwaniu jakiejkolwiek żywej duszy.
- Szwagier osobiście przy ruszcie?! - ryknął podchodząc do Darona. - Mam wrażenie, że to będzie najlepsze grillowane mięcho jakie kiedykolwiek jadłem.
- Nie podlizuj się, nie zapracujesz tym na większą porcję. - odgryzł się Malakian. Niemiec nachmurzył się na kilka sekund. Klepnął go w plecy i poszedł przywitać się z Laurą i Tillem, którzy krzątali się po kuchni sprawdzając, czy na pewno wszystko zabrali. Zajęli się rozmową, raz po raz wybuchając śmiechem przez zabawne zdania wypowiadane przez Kruspego. Po jakimś czasie, z ogrodu zaczęły dochodzić wesołe rozmowy i głośne śmiechy. Laura wraz z przybranym ojcem i bratem wyszli na taras. Koło Darona kręcił się już Serj wraz z Amelią. Chwilę później, dołączył Oliver i Bartek. Daron pomachał do nich metalowymi szczypcami, które trzymał w ręce.
Gdy wszyscy goście w końcu dotarli, Daron mógł rozpocząć swoje zadanie, a mianowicie przygotowanie jedzenia. Pozostali członkowie imprezy zajęli miejsca przy stole.
- To piwo to specjalnie, tak?
Wszystkie spojrzenia powędrowały na narzeczoną Schneidera, która nalewała sok do wysokiej szklanki, z cienkiego szkła.
- Ale o co ci chodzi? - zapytał Richard upijając łyk piwa.
- Właśnie o to! - wskazała dłonią butelkę trzymaną przez Kruspego. - Ja przecież nie mogę pić. - odparła, robiąc obrażoną minę. Till prychnął, uśmiechając się półgębkiem.
- Po pierwsze, moja droga, na własne życzenie, a po drugie, my przecież możemy pić. - wzniósł butelkę. - No, moi drodzy, zdrowie!
Panowie upili spore łyki, siorbiąc i mlaszcząc. Chcąc podrażnić się z Alex, zaczęli głośno wyrażać swoje zdanie na temat smaku napoju, poziomu schłodzenia, aromatu...
- Świnie. - burknęła dziewczyna i skrzyżowała ręce na piersi.
Przez następne kilkanaście minut, osoby siedzące przy stole prowadziły ożywione rozmowy na przeróżne tematy. Richard zażarcie dyskutował z Mike'm. Nie mogli odżałować, że nie ma z nimi Shavo. Przez ostatni czas Reesh, Mike i Shavo bardzo zaprzyjaźnili się ze sobą. Nikogo to specjalnie nie dziwiło. Ich charaktery są bardzo podobne, a drobne różnice sprawiają, że cała trójka dopełnia się wzajemnie. Również Bartek i Oliver, dzięki mieszkaniu razem odkryli, że mają wiele wspólnych cech. Laura obawiała się, jak rozwiną się relacje między członkami System Of A Down i Rammstein. Szczególnie obawiała się zachowania Paula. Na samym początku nie był najlepiej nastawiony do nowych kolegów, co irytowało nie tylko pannę Kastner, ale również Tilla i Richarda. Zanim jednak zdążyli wyperswadować Landersowi pewne kwestie, ten oswoił się z nowymi znajomymi.
Po jakimś czasie, Daron mógł w końcu odejść od grilla i zająć miejsce przy stole. Po wypowiedzeniu standardowego smacznego, wszyscy zabrali się za jedzenie. Po każdym kolejnym kęsie, Malakian zbierał coraz więcej pochwał.
- Szwagier przy grillu, równa się wyżerka roku. - odezwał się Richard. Till zacisnął palce w pięści.
- Kruspe, ja ci już sto razy powtarzałem, żebyś nie odzywał się z pełną gębą. - warknął przez zaciśnięte zęby, po czym posłał szeroki uśmiech pozostałym, nieco zdezorientowanym uczestnikom imprezy. Laura, chcąc się nieco podrażnić z Lindemannem, ostentacyjnie połknęła wszystko, co miała w ustach i dopiero później zabrała głos.
- Szkoda, że nie ma z nami Shavo... - wyznała ze smutkiem. - Wiecie, u nas w Polsce mówi się, że gdy zobaczy się kominiarza, należy szybko złapać się za guzik.
- Po co? - zapytał Serj nachylając się nieco nad stołem, podkreślając tym gestem swoje zainteresowanie tym, co mówi przyjaciółka.
- To ma przynieść szczęście. - odparła uśmiechając się. - Ja tak pomyślałam, że dwóch łysych basistów też musi coś oznaczać.
Wszyscy spojrzeli na Olivera. Ten parsknął śmiechem i uniósł brwi. Po chwili wszyscy wesoło chichotali.
Podczas gdy większość paczki świetnie bawiła się na imprezie, Dagmara oraz Wiktor Nowiccy rozmawiali na temat przyszłości swojej córki. Jako, że Amelia była jedynaczką, obchodzili się z nią niezwykle wyjątkowo. Może bywały momenty, w których najzwyczajniej przesadzali, jednak oni sami tego nie zauważali, a Mela nie chciała im tego wypominać, by ich nie skrzywdzić. Dzielnie znosiła godziny rozmów, których tematem było jej własne bezpieczeństwo, gorączkowe telefony, gdy spóźniła się niecałe dziesięć minut, oraz ciągłe przysięganie, że będzie na siebie bardzo uważać. Kiedy patrzy na to z perspektywy czasu, jest im nawet wdzięczna. Nigdy nie spotkało ją nic złego. Ba, nawet nie miała złamanej najmniejszej kości mimo, iż żyje dwadzieścia jeden lat. Poza tym, kiedy dojrzała zrozumiała, że jej rodzicami kierowała wyłącznie troska o jej dobro, a nie, jak podejrzewała będąc nastolatką, ograniczanie jej wolności.
Dagmara wróciła do salonu niosąc dwie filiżanki czarnej herbaty. Podała jedną mężowi i usiadła na kanapie. Chwilę badała wzrokiem kwiatowy wzór zdobiący naczynie.
- Zasadniczo Amelka jest dorosła. Nie możemy jej zabronić spotykania się z Serjem.
Kobieta popatrzyła na męża pustym wzrokiem. Biła się z myślami. Dobrze wiedziała, że Wiktor ma rację, jednak nie chciała tak po prostu się wycofać.
- Co to znaczy dorosłość... - szepnęła. - Ukończenie osiemnastu lat? Wiktor, metryka nijak ma się do dorosłości. Liczy się to, co człowiek ma w głowie. Mało jest osób, które starzeją się nie osiągając całkowitej dojrzałości psychicznej?
Odstawił filiżankę na spodek, czemu towarzyszył cichy brzdęk. Westchnął głęboko, wznosząc oczy do sufitu. Wobec swojej żony zachowywał się tak samo, jak jego córka wobec nich obu. Pewne spostrzeżenia wolał zachować da siebie. Korciło go wypowiedzenie kilku słów, jednak wizja kłótni sprawiła, że mężczyzna szybko znalazł nieco łagodniejszą odpowiedź.
- Kochanie, nie mów do mnie jak jakiś pożal się Boże psycholog... Zgadzam się z tobą, że wiek nie jest wyznacznikiem dorosłości, ale czy Amelia nie dała nam wystarczająco dużo dowodów na to, że możemy jej zaufać?
- Źle mnie zrozumiałeś. Ufam Amelii, ale zastanawia mnie Serj... - upiła łyk herbaty.
- Sprawia bardzo dobre wrażenie.
- Wrażenie to nie wszystko. Nie osądzam go i nie zakładam z góry, że jest złym człowiekiem, ale dzieli ich dwanaście lat. Mężczyźni w jego wieku inaczej patrzą na świat, niż dwudziestojednoletnia dziewczyna.
Pokiwał głową na boki marszcząc brwi. W pokoju zapanowała głucha cisza. Małżeństwo w milczeniu piło herbatę, a po głowie każdego z nich błąkało się wiele myśli.
- Gdyby chciał zrobić jej krzywdę, zrobiłby to od razu. - odezwał się w końcu Wiktor. - Nie przymilałby się do nas tyle czasu.
- I tu się mylisz. Może stopniowo zdobywać nasze zaufanie, by później nikt go nie podejrzewał.
- No nie wiem. Ja dałbym mu szansę. - zauważył, że Dagmara wzdycha ciężko, zwieszając głowę. Poklepał ją po ramieniu. - Nie martw się tak. Jakby coś się działo, jesteśmy blisko. Jestem pewien, że Amelka powiedziałaby nam o swoich problemach.
- Wiem... Teraz do mnie dotarło, że mam za mało zaufania do jej intuicji.
Siedzieli chwilę w milczeniu, biegając wzrokiem po pokoju, oświetlonym jedynie słabnącymi już promieniami słonecznymi. W powietrzu czuć było aromat czarnej herbaty, a para unosząca się znad filiżanek płynęła ku górze wolno, majestatycznie, by w końcu rozproszyć się i zniknąć. Mieli idealne warunki do myślenia. Ale czy naprawdę chcieli myśleć? Amelia jest dorosłą, rozsądną dziewczyną i z pewnością nie pozwoli, by ktoś zakłócił jej spokój - tak, sprawę tłumaczył Wiktor. Starał się z całych sił przekonać żonę do swojego zdania. Po pierwsze, szczerze chciał zaufać Serjowi. Po drugie, widział, jaka rozanielona jest jego córka, gdy o nim mówi, gdy się z nim spotyka. Dagmara również widziała, że Amelia bardzo poważnie traktuje ten związek i nie wiadomo, co musiałoby się stać, by to się zmieniło. Matka dziewczyny zastanawiała się kilka razy, czy nie przesadza z podejrzliwością i kilkoma innymi rzeczami. Suma summarum, nie może trzymać jej całe życie pod kloszem. Za każdym razem, tłumaczyła swoje obawy wyłącznie troską o dobro córki i matczyną miłością. Zapominała o tym, że każda miłość, nawet matczyna, okazywana przesadnie, zaczyna być zatruwaniem życia.
Ile potrzeba, by rozpętać kłótnię? Wszystko zależy od osób zamieszanych w sytuację, od powagi wydarzenia i od kilku innych czynników. Z całego towarzystwa zgromadzonego w ogrodzie Tilla tylko Laura wiedziała, że impreza, w której uczestniczy Richard oraz jej przybrany ojciec nie może obejść się bez kłótni z ich udziałem. Tak było i tym razem. Każdy zjadł trochę mięsa, ale jak się okazało, znaleźli jeszcze miejsce w brzuchach na szaszłyka. Daron był zmuszony ponownie stanąć przy grillu. Jako, że był już wieczór, każdy narzucił coś na siebie. Temperatura spadła o kilka stopni, a powiewający wiatr potęgował uczucie ochłodzenia. W pewnej chwili, Richard wstał od stołu i ruszył w kierunku Darona. Kilka sekund później, rozległ się głośny brzdęk. Wzrok każdego zwrócił się na Kruspego stojącego na środku kamiennej ścieżki przecinającej ogród Tilla. Przed nim znajdowała się spora plama i odłamki szkła. Showman patrzył się dłuższą chwilę na swoje mokre trampki i rozbitą szklankę. Podrapał się po głowie i wysuwając dolną wargę, przebiegł wzrokiem po przyjaciołach.
- Richard, cholerna pokrako! - zagrzmiał Till. Laura nawet nie próbowała uciszać przyjaciela. Dobrze wiedziała, że Lindemann po wypiciu choćby dwóch piw nie powstrzyma się przed skierowaniem kilku "ciepłych" słów pod adresem młodszego kolegi, gdy ten popełni jakąś gafę. - Słoń w składzie porcelany może się schować, gdyby go porównać do ciebie, łamago!
Kruspe nadął policzki i wytrzeszczył oczy. Wszystkie rozmowy ucichły. Słychać było tylko szum smaganych wiatrem liści i skwierczenie, wydobywające się z grilla. Reesh w końcu podparł się pod boki i posłał Lindemannowi kpiący uśmieszek.
- Ciebie, z tymi gabarytami chyba nawet nie wpuszczają w supermarkecie do działu z zastawą stołową, co?
- Osz, ty wredny...
Zerwał się z krzesła. Każdy wstrzymał oddech nie wiedząc, czego się spodziewać. Laura chwyciła go za rękę.
- Daj spokój, każdemu mogło się to zdarzyć.
Patrzyli na siebie dłuższą chwilę. W końcu Till uległ i ponownie zajął miejsce przy stole. Richard wszedł do domu. Kilkanaście sekund później, wrócił z plastikową miotełką i szufelką w kolorze ciemnego brązu. Posprzątał szkło rozproszone na ścieżce szkło i ponownie zniknął we wnętrzu domu. Przy stole na nowo ożywiła się rozmowa.
- Ojciec, po co się tak wściekać o głupią szklankę? - odezwał się Daron. Lindemann zmierzył go morderczym spojrzeniem, na co gitarzysta uniósł ręce w geście obronnym i wrócił do doglądania szaszłyków.
- Ten pajac wytłukł mi już tyle szklanek, że nawet sam nie wiem ile się tego nazbierało.
- Oj, nie bądź baba. Tylko one są w stanie do końca życia wypominać najmniejszą gafę. Zdajesz sobie sprawę, ile one energii marnują na pierdoły?
- Daron, ty cholerna gnido... - warknęła Laura. Kiedy rzucił jej przepraszające spojrzenie, ona pokazała mu fucka i zajęła się rozmową z Alex.
- Kochanie, ja tak czysto hipotetycznie. - odparł, lecz jego narzeczona nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.
Po jakimś czasie, gdy talerze opustoszały, Till odszedł od stołu i wszedł do domu. Po kilku minutach, wrócił do ogrodu razem ze swoją wieżą i kilkoma płytami. Już kilka chwil później, cały ogród wypełniła energiczna muzyka. Lindemann klasnął w ręce, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
- Dobrze, moi drodzy, przesuńmy ten stół trochę na prawo, żeby było więcej miejsca do tańczenia.
Twarze wszystkich gości przyozdobiły uśmiechy. Panowie uporali się ze stołem, natomiast panie zajęły się krzesłami. Około dwóch minut później, meble znajdowały się już kilka kroków dalej. Każdy szybko znalazł sobie parę i ogród zamienił się w mini dyskotekę. Daron, chcąc nieco udobruchać swoją narzeczoną, szybko porwał ją do tańca, zanim ta zdążyła wyrazić swój sprzeciw. Uprzedziła go jedynie, że będzie pokutował za to, co powiedział. Chłopak nie przejął się tym specjalnie. Gospodarz domu, wybrał Christiana, jako swojego partnera do tańca. Można powiedzieć, że pod względem tańca pasowali do siebie idealnie, gdyż mieli podobne umiejętności. No właśnie, umiejętności... Kiedy przypomnieli sobie o nich zgromadzeni w ogrodzie Niemcy, zażądali, by Laura zatańczyła z Richardem. Pamiętali bowiem, jak świetnie im szło na imprezie urodzinowej DJ-a, którą Laura zorganizowała w niecałe dwadzieścia cztery godziny. Przybrane rodzeństwo wyszło na środek, a pozostali odsunęli się, robiąc im miejsce. Zaczekali na odpowiedni moment utworu i rozpoczęli swój pokaz, poruszając się idealnie do rytmu utworu. Najwięcej frajdy dostarczyli, gdy Till włączył jakiś utwór country, a panna Kastner założyła na głowę kowbojski kapelusz, w którym przyszedł jej brat. Serj i Daron wpatrywali się w nich wielkimi oczami, dosłownie chłonąc każdy, nawet najmniejszy ich ruch. Po kilkunastominutowym występie, rodzeństwo ukłoniło się nisko, zbierając głośne, pełne podziwu owacje. Wszyscy wrócili na prowizoryczny parkiet, a Laura szybko złapała Tilla.
Gdy niebo stało się ciemne i zaczęły pojawiać się na nim gwiazdy, Lindemann włączył oświetlenie ogrodowe, dzięki czemu wszyscy mogli bawić się dalej. Mike'a, imprezowy klimat pochłonął bez reszty. Tańczył już ze wszystkimi, a nawet sam ze sobą. Nie sprawiało mu to większej różnicy. Richard nie chciał puścić Darona twierdząc, iż jest jego najukochańszym pod słońcem szwagrem. Schneider prawie wcale nie odchodził od Alex nawet na krok. Zrobił wyjątek jedynie na krótki taniec z Laurą, jednak wcześniej Amelia musiała mu przysiąc, że będzie pilnowała jego narzeczonej. Efektem tego, Serj musiał tańczyć z kimś innym. Jego wybór padł na Bartka.
Po jakimś czasie, Amelia poprosiła Tilla o utwór, do którego można tańczyć pogo i headbang'ować. Gospodarz domu przeglądnął swoje płyty, po czym umieścił jedną w sprzęcie grającym. Weronika Kastner wiedziała, że nic tu po niej, więc usiadła przy stole. W jej ślady poszła Alex, a zaraz za nią Doom. Reszta została na tymczasowym parkiecie. Mimo, iż zdecydowana większość panów nie miała odpowiednio długich włosów do headbangowania, dzielnie kiwali głowami. Laura, mimo iż była obrażona na swojego narzeczonego, nie mogła oderwać od niego wzroku, gdy rzucał grzywką na wszystkie strony.
Po tym mocnym uderzeniu, wszyscy za radą Richarda udali się do stołu, by napić się piwa. Widok funkcjonariuszów policji, zaskoczył każdego bez wyjątku. Było ich dwóch. Jeden, wysoki, szczupły brunet, natomiast drugi, dobrze zbudowany blondyn.
- Zdają sobie państwo sprawę, która jest godzina? - zapytał ten szczuplejszy, patrząc znacząco na wieżę, z której cały czas płynęła głośna muzyka. Lindemann szybko podszedł do urządzenia i wyłączył je.
- Rany Boskie, już po pierwszej. - odezwał się Michał.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że w pewnym domu odbywa się bardzo głośna impreza. Panie Lindemann, - zwrócił się do Tilla blondyn. - proszę nie utrudniać życia sąsiadom.
Amelia chciała zapytać skąd policjant znał imię przybranego ojca jej przyjaciółki, jednak po chwili doszła do wniosku, że ośmieszyłaby się przez to.
- Przepraszam za zamieszanie, impreza w prawdzie jest już skończona. - powiedział Till, rzucając przyjaciołom błagalne spojrzenie.
- Tak, tak, my i tak mieliśmy się już zbierać. - poparł przyjaciela Doom.
- No dobrze, ale żeby to było ostatni raz... - mruknął brunet. - Inni chcieliby się jednak wyspać... Tym razem obejdzie się bez grzywny, jednak proszę mieć na uwadze sąsiadów. Dobranoc.
Policjanci opuścili posesję Tilla, rozmawiając między sobą o tym, że te gwiazdy nie liczą się z nikim i widzą tylko czubek własnego nosa.
Kilka minut po drugiej w nocy, stół był już na swoim miejscu, naczynia tworzyły w zlewie piramidę dosyć sporych rozmiarów. Till był zmęczony do tego stopnia, że nie biorąc prysznica, ani nawet nie przebierając się w piżamę, runął jak długi na łóżko i niemal momentalnie zasnął. Laura, postanowiła się odświeżyć przed snem i wzięła szybką kąpiel. Wychodząc z łazienki, wpadła na Darona, który w ułamku sekundy chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Za chwilę do ciebie dołączę. - mruknął jej do ucha.
- Mhm, okej. - odparła beznamiętnie i ruszyła do swojego pokoju. Położyła się tyłem do drzwi i zamykając oczy, przykryła się po same uszy. Poczuła, jak powoli zaczyna przekraczać granicę między jawą, a światem snu, gdy jej narzeczony położył się obok. Swoim zachowaniem wobec niej dawał jasno do zrozumienia, o co mu chodzi.
- Daron, co ty robisz? - zapytała, przewracając się z lewego boku na plecy. Objął ją mocno w pasie i pocałował kilkakrotnie w szyję.
- Mam pewien pomysł na spożytkowanie tej nocy. - mruknął zachęcająco, wkładając jej dłoń pod bluzkę. W tym momencie, dziewczynie przyszedł do głowy pomysł, w jaki sposób gitarzysta może odpowiedzieć za to, co powiedział na imprezie. Szybko usiadła na nim okrakiem i wpiła swoje usta w jego, obejmując jego twarz dłońmi. Muzyk najpierw oparł dłonie na jej biodrach, po czym zdjął jej bluzkę. Wyprostował się, by móc dosięgnąć ustami jej twarzy, szyi i dekoltu. Laura nim zdążyła się zorientować, znalazła się na łóżku. Daron klęczał nad nią i unosząc zadziornie brwi, przy pomocy zębów zsunął spodnie z bioder dziewczyny, by w końcu rzucić je pod łóżko. Delikatnie pogładził palcami dłoni jej kobiecość, która ciągle była ukryta pod koronkową bielizną. Szatynka westchnęła głęboko i podniosła się, by móc zobaczyć twarz chłopaka. Był rozgrzany do granic możliwości, a jego oczy mówiły, że chciałby już przejść do sedna. Włożył palec pod gumkę majtek i już miał je zdjąć Laurze, gdy ta chrząknęła.
- Pamiętasz, co powiedziałeś o kobietach wtedy, na imprezie? - zapytała.
- Przepraszałem cię już przecież. - szepnął. - Kładź się, Lauri.
- Wiesz Daron... Teraz dopiero pokażę ci, jak wygląda życie z prawdziwą babą. - odepchnęła go od siebie i położyła się na boku, okrywając się kołdrą. - Boli mnie głowa!
Daron patrzył z niedowierzaniem na swoją narzeczoną, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Zrezygnowany położył się obok niej domyślając się, że panna Kastner chce się z nim podrażnić, zasypiając w samych majtkach. Burknął do niej dobranoc i starając się osłabić swoje podniecenie, zamknął oczy, by jak najprędzej zasnąć.
warto było czekać na ten odcinek, oj warto :3
OdpowiedzUsuńnarobiłaś mi tym grillem takiego smaka, że normalnie mam Cię ochotę udusić, ale nie zrobię tego bo kto będzie pisał dalsze odcinki na Hypnotize? poza tym kto będzie ze mną wariował na Obersach, co? ^^ masz szczęście, bo za tego grilla mogę zabić :P
wyobrażam sobie zestresowanego Darona jak ma powiedzieć Laurze że zakochał się niej. to takie słodkie jak chłopak peszy się przed powiedzeniem dziewczynie że ona mu się podoba :3
świnie wredne z chłopaków, delektować się piwem przy kobiecie w ciąży :P to jest karygodne zachowanie, jak tak można no? bulwersa mam -.-
nie dziwię się rodzicom Amelii że się o nią martwią. 12 lat różnicy to dużo, mój dziadek był od mojej babci 14 lat starszy więc takie związki się zdarzają. cieszę się, że Wiktor chce dać szansę Serjowi. przecież gdyby Tankian miał skrzywdzić Melę to dawno by to już zrobił, jk stwierdził ojciec dziewczyny. mam cichą nadzieję, że rodzice zaakceptują ich związek.
"Kruspe, ja ci już sto razy powtarzałem, żebyś nie odzywał się z pełną gębą." - pamiętam podobną akcję z Hilf mir ^^ czekałam, kiedy ona pojawi się w Hypnotize ^^
Boziu, Doom jest taki kochany jak troszczy się o Alex <3 "Schneider prawie wcale nie odchodził od Alex nawet na krok." - tym jednym zdaniem tak bardzo mnie rozczuliłaś że przypominałam kota ze Shreka :) ja chcę więcej takich słodkich scen ze mną i Schneiderem w roli głównej xD
muhahahaha... a teraz najlepsza część komentarza *zaciera chytrze ręce*
czytam sobie i czytam i nagle patrzę: czyżby scena +18?! O.o okeeej... czytam dalej, przygotowana na seksy seksy a tutaj co? Laurę głowa boli... -.-' mało nie umarłam ze śmiechu. dzięki Bogu że zmyłam makijaż bo teraz wyglądałabym jak panda ^^.
odcinek zajebisty, jak każdy który wychodzi spod Twoich palców :) czekam na następny, pisz go szybciutko.
pozdrawiam gorąco i życzę Ci bardzo dużo weny, chęci, czasu, inspiracji, pomysłów i czego Ci tam jeszcze potrzeba do pisania :*
Tyle dobroci. Aż w brzuchu mi zaczęło burczeć, a już tak późno... :(
OdpowiedzUsuńMimo, że Daron nie jest moim ulubieńcem to retrospekcja była mega słodka. Aż normalnie cukier w moim organizmie zwiększył swój poziom. ^^
Aj, ten nasz Showman. <3
Ojej, Alex nie może pić... No tak, przecież małe Schneiderniątko w drodze. :D A faceci jak zwykle... bez serca... bez serca...
Richard znowu mówi z pełnymi ustami. Nie dziwię się Tillowi, że się wkurza, bo ja też tego nie cierpię! Ach, ten Showman!!! xD
Ojej, mama Amelii wydaje się być dosyć surową i stanowczą kobietką, brr...
"Richard, cholerna pokrako!" <3 Poprawiłaś mi humor tym tekstem na najbliższych kilka dni chyba!
"Ciebie, z tymi gabarytami chyba nawet nie wpuszczają w supermarkecie do działu z zastawą stołową, co?" Mezmerize, jesteś moim osobistym mistrzem. Naprawdę.
Ojojojoj, tak coś czułam, że skończy się wizytą policji. ]:->
Brawo, Laura! Dobrze zrobiła pokazując jakie są kobieciska! :D
Odcinek mistrzostwo, z niecierpliwością na niego czekałam. Moja wizja się nie sprawdziła, ale to chyba nawet lepiej. Z niecierpliwością czekam na następny!
Mnóstwo weny, pomysłów, jeszcze więcej czasu i chęci! :*
cześć, nominuję Ciebie i Twojego bloga do „Liebster Award”. szczegóły tutaj: http://story-about-austrian-ski-jumpers.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńMoja droga, Mezmerize. Nominuję Cię do Liebster Award. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj: http://rammstein-moja-perspektywa.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej zabawy z odpowiadaniem na pytania i nominowaniem innych blogerów! :)
http://iguessthatslove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńopowieść o skokach narciarskich! w głownych rolach Słowency:3 /
tez kocham SOAD!