Brunet nie kryjąc zaskoczenia przeprosił Laurę oraz jej rodziców i ruszył za Landersem na drugi koniec pomieszczenia. Stanęli blisko siebie. Paul zgrabnym ruchem wyjął z kieszeni papierosy.
- Palisz? – zapytał wyciągając paczkę
w stronę młodszego kolegi. Malakian poczuł na sobie karcący wzrok Laury, więc
pokręcił przecząco głową. – Trudno… Nie będzie ci to przeszkadzało?
- Nie. Może przejdźmy do meritum.
- Racja, po co tracić czas… - zaciągnął się mocno i chwilę później wypuścił dym nosem, obracając głowę w drugą stronę. – Chcę ci powiedzieć tylko jedną, ale bardzo ważną rzecz. Dbaj o nią. Rób to najlepiej, jak potrafisz.
Daron ze zdziwieniem patrzył na Paula. Był podenerwowany. Młodszy
gitarzysta przeczesał palcami swoje niesforne włosy i oparł się o ścianę. Kątem
oka widział, jak Laura bacznie ich obserwuje.- Nie. Może przejdźmy do meritum.
- Racja, po co tracić czas… - zaciągnął się mocno i chwilę później wypuścił dym nosem, obracając głowę w drugą stronę. – Chcę ci powiedzieć tylko jedną, ale bardzo ważną rzecz. Dbaj o nią. Rób to najlepiej, jak potrafisz.
- Nie musisz mi o tym przypominać. – odburknął i stuknął palcami w ścianę.
- Nie znam cię, więc nie wiem co muszę, a co nie. – odpowiedział Niemiec.
- Nic nie musisz. – warknął. – Potrafię się nią zaopiekować i możesz mi wierzyć, przy mnie włos jej z głowy nie spadnie..
Patrzyli na siebie jeszcze kilka sekund. Trudno powiedzieć, czy byli wrogami. Jedno było pewne, przy Paulu nie czuła się tak dobrze, jak teraz. Miała nadzieję, że tak pozostanie już do końca.
Otworzyła oczy. Leżała na
brzuchu, z lewą dłonią opartą o jego plecy. Podniosła się nieco, by się
rozejrzeć. Daron spał na brzuchu z twarzą zwróconą w lewą stronę. Jego ciemne
włosy były poplątane, a on oddychał wolno, miarowo. Cieszyła się, że jest z nią
właśnie tu. Dom Tilla traktowała jak swoją twierdzę, a Niemcy jak ojczyznę.
Wstała cicho, by nie przerywać snu Darona. Okryła go kołdrą, narzuciła na siebie szlafrok i wyszła z pokoju. Przeciągnąwszy się, pozwoliła sobie na potężne ziewnięcie. Będąc w kuchni, nastawiła wodę i przygotowała w kubku kawę.
- Dzień dobry.
Obróciła
się i ujrzała Tilla. Był uśmiechnięty i wypoczęty. Rozłożył ramiona, w które
momentalnie wpadła młoda panna Kastner. Chwilę stała w żelaznym uścisku
Lindemanna.Wstała cicho, by nie przerywać snu Darona. Okryła go kołdrą, narzuciła na siebie szlafrok i wyszła z pokoju. Przeciągnąwszy się, pozwoliła sobie na potężne ziewnięcie. Będąc w kuchni, nastawiła wodę i przygotowała w kubku kawę.
- Dzień dobry.
- Cieszę się widząc cię w dobrym humorze. – powiedziała i odsunęła się na kilka kroków. – Kawy?
- Chętnie.
Mężczyzna usiadł przy stole i patrzył na swoją przybraną córkę. Nie zmieniła się ani trochę od dnia, w którym zobaczył ją pierwszy raz. Miała te same przenikliwe oczy, długie falowane włosy i była równie delikatna. Nazwisko. Tylko ono zmieni się za jakiś czas. Jego oczko w głowie nie miało się nazywać Landers, jak wszyscy przypuszczali. Z perspektywy czasu Lindemann doszedł do wniosku, że może to i lepiej. Obecny partner Laury zrobił na nim dobre wrażenie. Poza tym, układ między nimi jest prosty i wyraźny. Jeżeli on skrzywdzi Laurę, Till zrobi mu coś sto razy gorszego.
- Ale się zamyśliłeś. – powiedziała, stawiając przed nim kubek z gorącą kawą i cukierniczkę.
- Moja córcia za niedługo wychodzi za mąż. To wymaga chwili refleksji.
- Za niedługo… - mruknęła. – Nie wiadomo jeszcze kiedy i gdzie weźmiemy ślub. Zaręczyliśmy się w Berlinie, więc może pobierzemy się w Stanach? – zamyśliła się na kilka chwil. – Albo w Armenii?
Till zerknął na nią mrużąc oczy. Nie mógł uwierzyć, że ta osoba, która jeszcze rok temu była nastolatką i potrzebowała jego pomocy oraz wsparcia, teraz planuje przyszłość i jest dorosłą kobietą. Mimo to, w jej oczach ciągle błąkał się cień zagubienia, a przynajmniej tak wydawało się Lindemannowi. Nie wydawało mu się, żeby żałowała swojego wyboru. Myślał, że chodziło raczej o to, że obawiała się, czy poradzi sobie w roli żony. Nikt oprócz niej nie miał co do tego wątpliwości. Coś jednak musiało być na rzeczy, skoro tak się tym martwiła. Choć nigdy nie powiedziała tego na głos, Till wiedział, że ma pewne wątpliwości.
- Powiesz mi co się dzieje? – zapytał, przysuwając swoje krzesło bliżej.
- A co miałoby się dziać? – zapytała ze sztucznym zdziwieniem. Był przygotowany na taką odpowiedź, ale postanowił nie dać za wygraną.
- Znam cię.
Westchnęła. Dobrze wiedziała, że Till jest jedną z tych osób, przed którą nie można ukryć niczego. Nawet zmartwień, które pozornie leżały gdzieś na dnie umysłu. Ona nie potrafiła ich ukryć. Nie przed nim.
- Myślisz, że między nami po ślubie nic się nie zmieni? – zapytała z troską w głosie.
- No wiesz co, Lauri… - oburzył się. – Nigdy nie przestanę cię kochać, co ci przyszło do głowy w ogóle…
- Till, proszę… - westchnęła i ułożyła usta w grymas irytacji. – Chodzi o mnie i Darona.
Mężczyzna chwilę wpatrywał się w jej błękitne oczy, szukając w nich więcej szczegółów. Zniecierpliwiony milczeniem dziewczyny, postanowił podjąć temat.
- Co miałoby się zmienić?
- Nie chcę, żeby przestał się starać, widząc obrączkę na palcu. – wyznała ze smutkiem. – Wiesz jak to jest… Niektórzy myślą, że po ślubie stają się swoją własnością nawzajem i że nic nie jest w stanie ich od siebie odsunąć. Do życia wkrada się rutyna i to jest przykre.
- Po prostu boisz się, że przestanie się o ciebie starać?
Kiwnęła głową i upiła łyk kawy. Lindemann przeanalizował sobie jej słowa. Po upływie kilku minut, objął ją ramieniem i uśmiechając się ciepło pokręcił głową. Laura obserwowała go nie wiedząc, jaka myśl zrodziła się w jego głowie. Nie była nawet pewna, czy jej przyjaciel potraktował poważnie to, co powiedziała. Odgarnęła włosy na plecy i odchyliła głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Nic nie powiesz?
- Nie wydaje mi się, by wasze życie po ślubie miało przypominać jakąś marną telenowelę o starym małżeństwie, które siedzi w kapciach przed telewizorem i kłóci się o bzdury.
- Chyba tych kapci boję się najbardziej…
Oboje zaśmiali się cicho. Laura chcąc poczuć się tak, jak przed rokiem, usiadła na kolanach Tilla i objęła jego szyję ramionami. Niemiec zamknął ją w uścisku swoich rąk, przytulając policzek do jej szyi. Kiedy siedzieli tak w całkowitej ciszy, ich uszu dobiegło donośne chrapanie. Popatrzyli po sobie i uśmiechnęli się.
- Twój szanowny narzeczony planuje dziś wstać? – zapytał Lindemann.
- Jest dopiero kilka minut po ósmej. – odparła. – Wstanie koło dziewiątej.
Siedzieli w milczeniu, wsłuchując się w ciszę, co jakiś czas zagłuszaną przez chrapanie dochodzące z piętra. W końcu zaczęli dyskutować na temat Sylwestra. Wspominali ten spędzony w Los Angeles oraz niedawny, podczas którego powitali Nowy Rok w Berlinie. Porównali obie imprezy i zgodnie doszli do wniosku, że zarówno pierwsza, jak i druga wspólna zabawa należy do tych niezapomnianych. Richard podkręcał atmosferę poprzez wymyślanie coraz to bardziej zwariowanych zabaw i konkursów, a Flake bawił się w DJ-a.
Wspominki przerwał im odgłos kroków. Chwilę później w progu stanął zaspany Daron.
- Cześć. – przywitał się. – Już nie śpicie?
- Jak widać, kochanie. – odpowiedziała mu Laura. – Zrobić ci coś do jedzenia?
- Siedź, dam sobie przecież radę. – odparł i uśmiechnął się do swojej narzeczonej najpiękniej, jak tylko był w stanie. Zawsze, kiedy się tak uśmiechał, jego oczy wręcz promieniały. Muzyk nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo działa to na Laurę. Podszedł do lodówki i po przeglądnięciu jej zawartości wyciągnął na blat masło i szynkę. Parę minut później siedział przy stole i jadł śniadanie.
Siedząc całą trójką przy stole, rozmawiali na różne neutralne tematy. Zaczęło się oczywiście od standardowego "jak się spało". Till z dnia na dzień utwierdzał się w przekonaniu, że Laura dobrze wybrała kandydata na męża. Myślał nawet o połączeniu ślubu jego córki ze ślubem Alex i Dooma. Nigdy nie mówił o swoim pomyśle głośno, bo sam nie do końca wiedział, czy to aby na pewno dobre rozwiązanie. Poza tym, żadna z par nie ma konkretnego terminu. Ba, państwo Malakian nie wiedzą nawet gdzie się pobiorą. Laura chciałaby zrobić przyjemność Daronowi i wziąć ślub w Armenii, z kolei on wolałby uszczęśliwić swoją narzeczoną ślubem w Berlinie. Nikt nie byłby zdziwiony, jakby poszli na kompromis i wybrali Los Angeles.
- Zdecydowaliście już gdzie odbędzie się wasz ślub? - spytał Lindemann zbierając ze stołu puste kubki i talerz po kanapkach Darona. Laura spojrzała na niego ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Till, miesiąc temu się zaręczyliśmy. - przypomniała mu. - Mamy jeszcze czas na takie rozmowy...
- Poza tym, - wtrącił Malakian. - to przecież nie ma największego znaczenia... Sam cel ceremonii jest najważniejszy.
Dziewczyna usłyszawszy słowa wypowiedziane przez jej narzeczonego, uśmiechnęła się od ucha do ucha i kładąc dłoń na jego karku, pocałowała go czule w policzek.
- Oczywiście masz rację, ale z tego co wiem, ciężko wam idzie dogadanie się w tej kwestii.
- A, bo Daron jest uparty. - powiedziała Laura, przeczesując delikatnie włosy swojego mężczyzny. - Dobrze wiem, że byłby szczęśliwy, jakbyśmy pobrali się w Armenii.
- A ja wiem, że ty chcesz ślubu w Berlinie.
- Dogadzacie sobie, aż miło. - skomentował Till, siadając na swoje poprzednie miejsce. Drewniane krzesło zaskrzypiało pod ciężarem mężczyzny. Narzeczeństwo popatrzyło po sobie, obdarzając się szerokimi uśmiechami.
- Niech się przyzwyczaja, po ślubie też będzie musiał o mnie dbać. - powiedziała Laura. Lindemann wyczuł w tym zdaniu aluzję do ich wcześniejszej rozmowy. Tym bardziej, że dziewczyna dyskretnie mrugnęła do swojego przybranego ojca.
- No wiesz co, Laura? - oburzył się brunet. - Jakbym mógł przestać dbać o moją królewnę?
Uśmiechnęła się chytrze do niego.
Dalszą część poranka cała trójka spędziła na układaniu planu popołudnia.
Tymczasem, Amelia oraz Serj spacerowali ulicami Berlina. Dzień był ciepły i słoneczny, toteż para postanowiła nie marnować czasu na siedzenie w domu. Tym bardziej, że za tydzień Tankian i Malakian wracają do Los Angeles. Kilka osób rozpoznało w Serju wokalistę System Of A Down, czego skutkiem było rozdanie kilku autografów i pozowanie do trzech zdjęć. Za każdym razem, kiedy jakaś fanka okazywała szczególną czułość Serjowi, Mela starała się jak mogła opanować atak zazdrości. Przypominała sobie w takich momentach słowa swojej przyjaciółki Laury które mówiły, że chorobliwa zazdrość nie wnosi do związku nic dobrego, a wręcz przeciwnie.
- Nie wiem czy ty też odnosisz takie wrażenie, że twoi rodzice zaczynają mnie akceptować?
Brunetka podniosła głowę. Spojrzenia jej, oraz jej chłopaka skrzyżowały się. Wzruszyła ramionami, marszcząc brwi.
- Serj, tu nie chodzi o to, że oni nie akceptują ciebie. - wyswobodziła swoją dłoń z tej należącej do mężczyzny i objęła go w pasie. Wokalista zrobił to samo, przytulając dziewczynę do swojego boku.
- Chyba czegoś nie rozumiem... - zmrużył oczy. - Przecież sama mówiłaś, że sto razy rozmawiali z tobą, żebyś przemyślała to, czy naprawdę chcesz się ze mną wiązać. Minęło trochę czasu i widzę, że rozmawiają ze mną inaczej.
- Oni nie mają do ciebie żadnych pretensji, jako do człowieka. - wyjaśniła. - Martwi ich ta różnica wieku, jaka jest między nami. To jest jednak dwanaście lat. Moi rodzice nie są jacyś staroświeccy, ani nie wyobrażają sobie nie wiadomo czego, ale... - westchnęła. - No trochę ich to niepokoi.
Wokalista pokiwał wolno głową. W jego umyśle kotłowało się mnóstwo myśli. Niestety, żadna nie należała do tych prostych, mało znaczących. Pierwsza sprawa, dotyczyła zarówno jego, jak i Darona. Zbliżał się czas, w którym trzeba podjąć ostateczną decyzję. Oboje są zgodni, że na dłuższą metę życie polegające na ciągłym przemieszczaniu się między Los Angeles a Berlinem nie przyniesie nic dobrego ich związkom. Tym bardziej teraz, kiedy Daron jest zaręczony. Następna kwestia, dotyczyła rodziców Amelii. Serj rozumiał obawy państwa Nowickich. Mela jest ich jedyną córką, toteż starają się ją chronić najlepiej, jak tylko potrafią. Nie ma w tym nic dziwnego. Najgorsze zadanie, jakie spoczywało na wokaliście polegało na tym, by udowodnić rodzicom swojej dziewczyny, że mimo dzielącej ich różnicy wieku, traktuje ją poważnie i nigdy nie zrobi jej żadnej krzywdy. Wraz z zerwaniem się mocnego podmuchu ciepłego wiatru, wszystkie myśli zniknęły. Serj zorientował się, że oboje z Amelią siedzą na jednej z ławek, którymi otoczona była duża fontanna.
- Serj, co z tobą?
- Co? A, nic nic.
- Może ty jesteś zdania, że półtora roku to za mało, by stwierdzić, że się kogoś zna. - powiedziała wpatrując się w strumienie tryskające ku górze, tworząc wodną rzeźbę. - Zasadniczo się z tobą zgadzam, ale w moim wypadku te półtora roku wystarczyło by poznać cię na tyle, że wiem, kiedy coś cię gryzie.
Mężczyzna spojrzał prosto w jej czarne oczy. Była zatroskana. Chwilę patrzyli na siebie, a ich uszu dochodził szum wody, rozmowy pozostałych ludzi przebywających w tym miejscu, a gdzieś tam z daleka dobiegał ledwo słyszalny odgłos pędzących samochodów. Brunetka zmrużyła powieki, kiedy promienie słoneczne podrażniły jej oczy. Czekała na odpowiedź ze strony swojego chłopaka. A on milczał. Patrzył na nią siedząc w zupełnym bezruchu. Nawet nie mrugał. Wyglądał jakby był w głębokiej hipnozie.
- Spryciula. - odezwał się w końcu. - Wiesz, zastanawiam się w jaki sposób udowodnić twoim rodzicom, że traktuję związek z tobą bardzo poważnie.
- Tym się tak zamartwiasz? - zaakcentowała znak zapytania, przy końcu zdania mówiąc nieco cieńszym głosem.
- Dziwisz mi się? - odparł pytaniem na pytanie.
- Serj, nie wydaje mi się, byś musiał jakoś im to udowadniać. Naprawdę myślę, że trzeba im dać jeszcze trochę czasu.
Oparł dłoń na kolanie i klepnął je kilkakrotnie. Powinien zaufać swojej dziewczynie, bo przecież kto lepiej zna jej rodziców, niż ona sama. Wiedział o tym, jednak wątpliwości stale go nękały. Był przekonany, że musi znaleźć sposób, by pokazać, że Amelia nie jest dla niego narzędziem do zaspokajania swoich potrzeb, kolejnym trofeum w kolekcji. Chciał udowodnić, że jest kobietą z którą i dla której chce żyć. Opiekować się nią, pomagać w trudnych chwilach, ale i cieszyć się z jej sukcesów i wysłuchać, gdy będzie tego potrzebowała. Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny i splótł palce ich dłoni.
- Nie musisz się tak zamartwiać. - powiedziała głaszcząc go czule po przedramieniu. - To urocze, że tak ci zależy na jak najlepszych relacjach z moimi rodzicami.
- A jakby mi mogło nie zależeć? Kocham cię, a co za tym idzie, chcę zaakceptować twoich rodziców. Dlatego się tak staram bo chcę, by oni również zaakceptowali mnie. - pocałował ją w policzek. - To byłoby niesprawiedliwe, gdybyś była rozdarta między mną, a swoimi rodzicami.
- Cieszę się, że tak na to parzysz.
- Inaczej nie potrafię.
Przysunęła się bliżej i wtuliła się w jego bok. Przytulili się mocno i razem w milczeniu wpatrywali się w w strumienie wody błyszczące pod wpływem promieni słonecznych, które tego dnia hojnie zalewały Berlin.
Till, Laura oraz Daron wspólnie doszli do wniosku, że tak piękne popołudnie, jakie się zapowiadało dobrze byłoby spożytkować w większym gronie. Cała trójka zgodnie wybrała grilla na świeżym powietrzu. Lindemann obdzwoni wszystkich przyjaciół, Laura obiecała zrobić zakupy, a Daron postanowił się poświęcić i stać przy ruszcie.
- Co jeszcze kupić?! - krzyknęła w głąb domu, stukając długopisem o małą karteczkę, leżącą na stole. Z kuchni dochodziły odgłosy które świadczyły o tym, że Daron robi przegląd lodówki i wszystkich kuchennych szafek, a w holu Till chodził w kółko i rozmawiał przez telefon. Westchnęła. - Daron!
- Cierpliwości, sprawdzam! - odkrzyknął.
- W takim razie zwiększ tempo, kochanie! A z resztą...
Wstała od stołu i przeniosła się do kuchni. Usiadła na blacie i machnęła kartką z listą zakupów przed nosem swojego narzeczonego. Kiedy zamknął ostatnią szafkę, stanął przed Laurą i oparł się dłońmi o blat. Nachylił się i cmoknął ją w czoło.
- Wszystko. - powiedział krótko. - Pójdę z tobą, pomogę ci.
Uśmiechnęli się do siebie. Dziewczyna oparła dłoń o jego pierś i lekko go odepchnęła. Zeskoczyła z blatu i ruszyła do salonu, gdzie Till siedział przy stole i zapisywał coś na kartce.
- Nie będzie tylko rodziców Amelii. - odezwał się Niemiec wpatrując się w kartkę leżącą przed nim.
- To znaczy, że czeka nas przygotowanie jedzenia dla trzynastu osób. Super.
Mina Laury zdradzała idealnie jej nastawienie do przygotowań i późniejszego sprzątania po imprezie. Panowie wymienili dyskretne spojrzenia i uśmiechnęli się lekko. Daron chwycił swoją przyszłą żonę za rękę i pociągnął do wyjścia. Till odprowadził ich wzrokiem do drzwi i uśmiechnął się pod nosem. Złożył kartkę na cztery, schował do tylnej kieszeni spodni i zaczął przygotowywać ogród. W rytmie utworu Sultans Of Swings, wynosił z pomieszczenia gospodarczego krzesła. Kiedy wszystkie stały już na trawniku zorientował się, że stolik jest zdecydowanie za mały na taką ilość osób. Wrócił do domu i przytaszczył z niego stół z jadalni. Kilka metrów dalej, ustawił grill.
- No, to moja rola zakończona. - burknął, odgarniając grzywkę z czoła. Wrócił do domu i rozłożył się na kanapie, oczekując powrotu Laury i Darona.
Godzinę później, drzwi wejściowe trzasnęły. Till wstał niechętnie z kanapy i ruszył do holu. Tam zastał swoją przybraną córkę w towarzystwie jego przybranego zięcia. Bohatersko dźwigali reklamówki po brzegi wypełnione produktami spożywczymi.
- Mamy wszystko. - poinformowała Laura z szerokim uśmiechem. - Sok, piwo, kiełbaskę, skrzydełka z kurczaka i trochę warzyw na szaszłyki.
- Świetnie. Ja za ten czas zdążyłem przygotować ogród.
Dziewczyna podała reklamówki Tillowi i ruszyła w stronę tarasu. Widząc ogromny, drewniany stół otoczony plastikowymi krzesełkami, parsknęła śmiechem.
- Wiesz co, Till? - odezwała się do ojca, gdy wróciła do domu. - Urządzanie ogrodu przed imprezą nie idzie ci tak dobrze, jak pisanie piosenek.
- Nie ma to jak dobre słowo od córki. Dziękuję, kochanie.
- No wiesz co, Laura? - odezwał się Daron, wykładając na blat mięso. - Coś ty taka czepliwa? Masz jakieś gorsze dni, czy inną kobiecą pierdółkę?
Panna Kastner omal nie zabiła swojego narzeczonego spojrzeniem, na co on cmoknął wnętrze dłoni i dmuchnął, posyłając jej całusa. Pokazała mu język i zabrała się za zastawianie stołu napojami.
_________________________
Kursywa będzie mi służyć do zapisywania retrospekcji, słów w obcych językach, jak i tytułów piosenek, książek, czy innych dzieł, oraz cytatów. :)
cieszę się, że zdecydowałaś się opublikować kontynuację Hilf mir :* tęskniłam za bohaterami :3 w ogóle tęskniłam za Twoimi odcinkami <3
OdpowiedzUsuńdobra, do rzeczy...
omomomom :3 Daron i Laura są narzeczeństwem... ale, ale... ja i Doom też, podwójny omomomom :3 dobra, dość rzygania tęczą, pora na konkrety...
a! zapomniałam bym jeszcze o Amelii i Serju :3 czekam, kiedy oni wezmą ślub.
miło, że Laura i Daron nie wiedzą jeszcze kiedy wezmą ślub, po prostu pozazdrościć im tej beztroski. ja na ich miejscu bym się tak denerwowała, żebym wymiotowała z nerwów na okrągło. a tutaj widać, że nasza panna Kastner nie przejmuje się niczym i ma na ślub czas, tak samo jak jej narzeczony...
dobry pomysł Tilla z połączeniem ślubów Laury i Darona z Alex i Doomem :D pan Lindemann widać bardziej przejmuje się ślubem niż narzeczeni xD
grill <3 narobiłaś mi smaka tym gillem, jesteś zła, ale wybaczam Ci :*
bardzo dobrze, że zdecydowałaś się pisać w 3. osobie bo świetnie Ci to wyszło. inna perspektywa = więcej możliwości. ja póki co zostaję przy swojej narracji pierwszoosobowej xD
no i co ja mam jeszcze napisać, co? czekam na drugą część, pisz szybciutko bo wiesz, że ja umrę z ciekawości. mam nadzieję, że będzie tak długa jak pierwsza część.
wybacz mi ten komentarz, nie wiem, co piszę po prostu...
czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział. życzę Ci bardzo dużo weny, chęci, wiary we własne możliwości, inspiracji i pomysłów do dalszego pisania :*
Nie wierzę, umieram ze szczęścia. Doczekałam się kontynuacji! :)
OdpowiedzUsuńZaręczyny z Daronem?! Jestem w totalnym szoku. Chyba naprawdę się zakochał. :)
Uuuu... Rozmowa Paula z Daronkiem. Hm, hm, hm... I Paul z papierosem... <3 Faceci z papierosami są fajni, gdyby jeszcze papierosy nie miały zapachu... Paul jest zazdrosny... Jak nic jest zazdrosny... :( Biedny.
Lindemann w roli tatusia - takiego właśnie go uwielbiam. <3 Cieszę się, że ma zaufanie do Darona, ale w mojej głowie wciąż tkwi jakiś taki niepokój co do jego osoby... nie potrafię tego wytłumaczyć... :( To pewnie przez miłość do Paula i moje ubzduranie sobie, że Laura ma być z Paulem. Tak, to na pewno przez to. :D ECH!
Amelia i Serj - coś mi tutaj nie pasuje... Wątpliwości Serja są bardzo niepokojące, bardzo... :(
Wspólny grill, yay! Z niecierpliwością oczekuję dalszej części, bo mam pewne przypuszczenia co do rozwoju sytuacji... hm, hm... ;>
Pisz, moja droga, jak najszybciej.
Jeżeli chodzi ogólnie o odcinek - mistrzostwo. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że udało Ci się napisać ten odcinek w sposób naprawdę profesjonalny! Zdolniacho!
Życzę mnóstwo weny, pomysłów, chęci i czasu. I oby każdy kolejny odcinek był taaaaaki mega! :*
Moje Kochane, dziękuję Wam z całego serca za tyle ciepłych słów skierowanych pod adresem mojego nowego opowiadania. <3
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie możecie zobaczyć teraz mojego uśmiechu. Jak to mówią, "gdybym nie miała uszu, uśmiechałabym się na okrągło" :)
Dajecie mi takiego pozytywnego kopa do pisania, to świetne uczucie.
Jeszcze raz, ślicznie Wam dziękuję! :*