Amelia spiorunowała wzrokiem matkę i wstała od stołu. Wiedziała, gdzie poszedł Serj. Usłyszała charakterystyczny zgrzyt, który wydają tylko drzwi łazienkowe. Stanęła przed nimi i delikatnie zapukała.
- Serj? Kochanie otwórz, proszę...
Chwilę później, brunetka tonęła w objęciach swojego chłopaka. Przytuliła go ze wszystkich sił, szepcząc przeprosiny. Nie odzywał się. Głaskał ją po głowie, rozczesując palcami jej długie, czarne włosy. Oczywiście, że nie miał do niej pretensji. Jedyną winną osobą, była w tym momencie Dagmara. Para wycofała się do przedpokoju. Czarnowłosy usiadł na drewnianej szafce na buty, a Mela usadowiła się na jego kolanach. Z jadalni dochodziły szepty państwa Nowickich. Wiktor, specyficznym, syczącym zaznaczeniem litery "s" uzewnętrzniał swoje ogromne zdenerwowanie. Dagmara natomiast wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Ame siedziała na kolanach Serja. Wtulona w jego pierś zastanawiała się, jak jej matka mogła zrobić coś takiego. Prosto w oczy powiedzieć mu, że podejrzewa go o jakąś psychozę. Nie dosłownie, ale mimo to, jasno i zrozumiale. Po raz pierwszy widziała jak jej chłopak nie wytrzymuje nerwowo i wychodzi, by ochłonąć i nie dopuścić, by łzy zaczęły spływać po jego policzkach.
- Gdybym tylko wiedziała... - szepnęła zwieszając głowę.
- Przestań, przecież to nie twoja wina. - pocałował ją w czubek nosa. - W ogóle się tym nie przejmuj.
- Ale jak ja się mogę nie przejmować? Takie insynuacje? I to wypowiedziane z ust własnej matki?
- Amell... - pogłaskał ją czule po policzku i pocałował delikatnie, drażniąc jej twarz zarostem. - Przecież ja kocham ciebie, nie twoją matkę. Nie chcę tylko, byś musiała między nami wybierać. Tylko to mnie martwi. Staram się jak mogę, by relacje między mną, a Dagmarą były jak najlepsze, bo wiem, że wtedy ty będziesz spokojna.
- Jesteś słodki. - uśmiechnęła się ciepło. - Jak myślisz, Flake miałby coś przeciwko, jakbym przenocowała u niego noc, albo dwie?
- Nie wydaje mi się. - odparł. - Ale co na to twoi rodzice? Wiesz, nie chcę, by twoja mama pomyślała, że będę cię zmuszał do czegoś... - uciął i uniesieniem brwi wyjaśnił co ma na myśli. - Niby jest Christian, ale dla Dagmary to chyba zbyt mało.
- Myślisz o seksie? Serj, jestem już wystarczająco duża, że sama podejmuję takie decyzje i nigdy nie dam się do niczego zmusić. Moja matka o tym doskonale wie. Poza tym, może właśnie w ten sposób odstresujemy się dziś wieczorem?
Tankian uśmiechnął się lekko. Brunetka zwinnie zeszła z jego kolan i wmaszerowała do jadalni. Poinformowała rodziców, że wychodzi do Christiana i spędzi tam jedną noc, lub więcej. Dagmara, momentalnie wyraziła swój sprzeciw, sugerując, że za wszystkim stoi Serj.
- Nie dolewaj oliwy do ognia. - warknął Wiktor. - Już wystarczająco piękny występ dałaś. - podszedł do córki i przytulił ją mocno. - Melcia, nie przejmuj się, idź.
- Dziękuję tato.
- No, już dobrze, dobrze. - pogłaskał ją po plecach. - Pakuj co tam potrzebujesz, a ja pójdę jeszcze raz przeprosić Serja za cały ten cyrk.
Idąc za radą ojca, młoda fryzjerka weszła do swojego pokoju i pośpiesznie zaczęła pakować wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Dla pewności, włożyła do sportowej torby ilość rzeczy, które wystarczą jej na tydzień. Nie miała pojęcia, kiedy ochłonie. Wiedziała jedynie, że musi jak najprędzej wyjść z mieszkania, by uniknąć karczemnej awantury. Sprawdziła zawartość torby, zapięła ją i wyszła z pokoju. Serj jak na komendę odebrał od niej bagaż. Zapewniając Wiktora, że nie jest zły, wyszedł na korytarz, a zaraz za nim ruszyła Amelia.
Resztę wieczoru spędzili dokładnie tak, jak sugerowała brunetka. Jako, że Flake był dziś w melancholijnym nastroju, zamknął się w swoim mini studiu i oddał się grze na fortepianie. Tym oto sposobem, nikt nikomu nie przeszkadzał, a Amelia wraz z Serjem mogli nasycić się sobą, zapomnieć o problemach i choć na chwilę przenieść się do innego, lepszego świata.
Na tarasie Tilla, siedziała, Laura, Daron, Amelia i Serj. Młodszy z Systemowców triumfował. Jak się okazało, faktycznie miał rację, co Tankian musiał mu przyznać. Daron mimo, iż dumny z siebie, starał się jak mógł nie okazywać tego przesadnie. Widział, w jakim stanie jest jego przyjaciel. Mimo ogromnych chęci, nie zdołał powstrzymać się przed powiedzeniem "a nie mówiłem?".
- Pierwiastek agresji w naturze Serja... - Malakian pokręcił głową, strącając grzywkę na czoło. - Większej durnoty nie słyszałem nigdy, choć żyję dwadzieścia pięć lat. I co? Jak niby miałby przelewać na ciebie agresję? Będzie cię tłukł przy każdej możliwej okazji? Wykończy cię psychicznie? - nachylił się lekko w stronę Ame. Ona, odruchowo pochyliła się do przodu. - Twoja matka zna Serja od półtora roku. Dał jej wystarczającą ilość powodów, by mu zaufać. Przepraszam, ale dla mnie, cała ta sytuacja jest zdrowo pokopana.
- Daron! - syknęła Laura, szturchając go łokciem w żebra.
- Ale Lauri, on ma przecież rację. - odezwała się Mela. - Tak, Daron. To wszystko jest pokopane. Masz jakiś pomysł? Co jeszcze Serj ma zrobić, by pokazać, że jest w porządku wobec mnie?
- Skarbie, żebym był tak zdrów, jak pragnę wam pomóc... - odparł nieco przesadnie teatralnym tonem Malakian. Każdy mimo to wiedział, że ma dobre intencje. Buzia dziewczyny Serja posmutniała. Daron poklepał ją po plecach. Jako, że Mela siedziała blisko niego, oparła głowę o ramię przyjaciela. On był kolejną osobą, na którą liczyła. Okazało się, że nawet rezolutny Daron nie podołał w tej kwestii. Czy to oznaczało, że ona i Serj znaleźli się w sytuacji bez wyjścia? Nie chcieli dopuszczać do siebie takiej myśli, choć była ona coraz bardziej prawdopodobna. Podczas, gdy młodszy z Ormian starał się pocieszyć Amelię, Serj przysunął się bliżej Laury. Szatynka patrząc na przyjaciółkę przytuloną do jej narzeczonego, poczuła delikatne ukłucie zazdrości. Szybko jednak upomniała się w myślach. Zwróciła uwagę na przyglądającego się jej Tankiana.
- Mogę cię o coś zapytać? - odezwał się mężczyzna.
- Zamieniam się w słuch.
- Jesteś pewna, że mówicie mi wszystko, o czym powinienem wiedzieć?
Laura wstrzymała oddech. Domyśliła się, o co może chodzić przyjacielowi. Szukała wsparcia u narzeczonego i Meli, jednak oni nie zwracali na nią uwagi. Zaklęła siarczyście w myślach.
- Oczywiście. Skąd to pytanie?
- Sam nie wiem... - podrapał się po głowie. - Przepraszam, po prostu mam wrażenie, jakbym nie wiedział wszystkiego.
- Wiesz tyle, co my. Matka Amelii łapie dziwne paranoje. - szepnęła mu na ucho.
Kiwnął głową. Po chwili dołączył do nich Till. Rozejrzał się wokół i zmarszczył brwi. Cała czwórka miała miny, jakby właśnie wrócili z ciężkich robót w kamieniołomach. Przekraczając próg między salonem a tarasem, wprosił się między Laurę a Serja i posadził dziewczynę na swoich kolanach. Spojrzenie jego głębokich oczu powędrowało na Amelię i Darona. Kiedy popatrzył na swoją przybraną córkę z przymrużonymi oczami, ta tylko machnęła ręką i pocałowała go w czoło. Gitarzysta poczuł na sobie przeszywający wzrok Lindemanna. Przesiadł się na sąsiednią ławeczkę. Zajmując miejsce obok Niemca, chwycił Laurę za rękę. Szatynka chciała wyswobodzić swoją dłoń z jego uścisku, ale ponownie upomniała się w myślach. Postanowiła wybrać się dziś do Richarda. Może on doradzi jej jak ma się wyzbyć nadmiaru zazdrości.
Postanowiła, że pójdzie do niego od razu. Zeszła z kolan Tilla i wyjęła swoją dłoń z uścisku narzeczonego. Bez słowa weszła w głąb domu i udała się do sypialni. Zaraz za nią, do pomieszczenia wszedł Daron. Stanął za nią i objął w pasie, opierając brodę na jej ramieniu.
- Idę do Richarda. - poinformowała krótko.
- Tak nagle? - zapytał szczerze zdziwiony. Laura poluźniła jego uścisk i wyswobadzając się z jego ramion, włożyła do kieszeni spodni telefon. Wzięła z komody odtwarzacz i zajęła się rozplątywaniem słuchawek.
- Nie muszę zapowiadać się tydzień wcześniej, by go odwiedzić. - odparła. Chłopak zmarszczył brwi. Dobrze wiedział, że jego narzeczoną coś gryzie. Chciał się dowiedzieć co. Zaczął intensywnie myśleć. Nie przypominał sobie sytuacji, w której powiedziałby jej coś, co mogło ją rozdrażnić. Świerzbił go język, by zapytać, czy przypadkiem nie ma okresu, jednak prędko zrezygnował ze swojego pomysłu.
- Kochanie? - objął ją mocno w pasie i pocałował w szyję. Po ciele dziewczyny przebiegł przyjemny dreszcz. - Ktoś powiedział ci coś przykrego?
Zarzuciła mu ramiona na szyję. Wtuliła się mocno w jego ciało. Wiedziała, że nigdy by jej nie zostawił. Dla nikogo. A już na pewno nie dla jej najlepszej przyjaciółki. Skąd zatem biorą się te dziwne myśli? Jej teza brzmiała: kocham go do tego stopnia, że nie przeżyłabym jego straty. Mimo wszystko, wolała porozmawiać z Richardem. Tillowi nie wspominała o swoich obawach. Wiedziała, że skończyłoby się to poważną rozmową jej przybranego ojca i Darona. Po wszystkim, ten drugi mógłby mieć do niej żal, pomyśleć, że mu nie ufa.
- Daronku, nikt mi nic nie zrobił, czuję się dobrze... - urwała, by pocałować go w czoło. - Jesteś kochany, że tak się o mnie martwisz... Idę, powinnam wrócić za jakieś dwie-trzy godzinki.
Wyswobodziła się z jego objęć i ruszyła ku wyjściu.
- Laura! - Richard uśmiechnął się od ucha do ucha na widok siostry. - Wchodź. - szybko odsunął się od drzwi robiąc jej przejście. W drodze w głąb domu złożył jej już kilka propozycji poczęstunku.
- Nie, Reesh, nie mam ochoty na nic. - powiedziała usadawiając się na jadalnianym krześle. Muzyk bacznie obserwował zachowanie dziewczyny.
- Opowiadaj. - zachęcił.
- Ale co?
- Kochanie, no przecież widzę, że jesteś podłamana. - potarł jej ramię. - Dawaj, wyżal się.
Westchnęła cicho i zaczęła przedstawiać bratu wszystkie swoje obawy. Bała się, że Kruspe ją wyśmieje, albo zrozumie coś źle. Nie mogła wyczytać nic z jego mimiki, gdyż twarz Niemca pozostawała kamienna, nie ukazując żadnych uczuć. Gitarzysta słuchał dokładnie każdego słowa, które wypowiadała Laura, nie przerywając jej ani razu. Kastner mówiła długo. Bardzo długo...
- Daron? Z Amelią? Lauri, proszę cię... - szybko zamknął ją w uścisku swoich ramion, gdy ta chciała zaprzeczyć. - Nie ma takiej opcji, on cię kocha jak nikogo na tym świecie. A to, że przytulił Melę to jeszcze nic nie znaczy.
- Ja wiem, że moje obawy są nieuzasadnione, ale pojawiły się, więc to chyba coś oznacza.
- Posłuchaj... Postaw się na chwilę w sytuacji Darona. Ciebie, codziennie ściska i całuje sześciu facetów. To już prędzej on może być zazdrosny.
- Till jest przecież jak tata, a wy jak bracia... - westchnęła kręcąc głową. Richard prychnął cicho.
- Właśnie, jest jak. - zaakcentował dwa ostatnie słowa. - Nie łączą nas więzy krwi i któremuś z nas może się coś przestawić w głowie. Tak, jak to było z Oliverem. - pogłaskał ją po głowie. - Więcej zaufania do narzeczonego. Poza tym, takie życie w ciągłej obawie o to, że cię zdradzi, wykończy cię psychicznie.
Musiała przyznać mu rację. Byli rodziną, to nie podlegało dyskusji. To, że nie łączyły ich więzy krwi również było oczywiste. Pomyślała, że jej brat ma rację mówiąc, że to Daron ma więcej powodów, by być zazdrosnym. Z drugiej jednak strony, te wszystkie afretparty, w których bierze udział jej narzeczony, są owiane niezbyt pozytywnymi opiniami. Fakt, że żadna z sytuacji zza sceny nie ujrzała nigdy światła dziennego, tylko prowokuje ludzi to wymyślania coraz to bardziej dziwnych i wulgarnych teorii.
- Może i masz rację. - odezwała się. - Martwią mnie te wszystkie aftery. Sam doskonale wiesz, co ludzie mówią o takich imprezach.
- Myślisz, że Daron mógłby... - urwał.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Daron po marihuanie jest bardzo wyluzowany i otwarty na ludzi. Wiesz, Richard? Zastanawiam się, czy wiązanie się z nim było dobrym pomysłem...
Niemiec otworzył szeroko oczy i usta. Nie mógł uwierzyć, że Laura się waha. Przecież kochała Darona nad życie i była taka szczęśliwa, gdy się jej oświadczył. Nie wiedział, co poradzić siostrze.
- Tylko proszę cię, nie podejmuj pochopnych decyzji. - odezwał się po chwili ciszy, jaka zaległa między nimi.
- No przecież nie zerwę z nim ot tak. - żachnęła się.
- Tylko?
- Tylko przemyślę to nasze narzeczeństwo jeszcze milion razy by mieć pewność, że nie popełniam błędu. - wyjaśniła.
Podniósł głowę, by móc spojrzeć na sufit. Przeniósł wzrok na Laurę, która obserwowała go ze smutnym wyrazem twarzy. Przytulił ją mocno do siebie i pozwolił spokojnie milczeć.
Po powrocie do domu, dziewczyna nie witając się z nikim ruszyła prosto do swojego pokoju. Ucieszyła się, że nie zastała w nim swojego narzeczonego. Zamknęła się i usiadła na podłodze pod łóżkiem, kuląc się w kłębek. Zaczęła analizować całą sytuację. Doszła do wniosku, że cokolwiek zrobi, będzie nie tak. Wychodząc za Darona będzie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, ale z drugiej strony, przy okazji każdego aftershow jej nerwy będą wystawione na potężną próbę. Daron nigdy nie przyznałby się do zdrady, więc żyłaby w ciągłym kłamstwie. Nie chciała tego. Jeżeli jednak zerwie zaręczyny i każe Daronowi wracać do Los Angeles, będzie zrozpaczona. Ta opcja daje jej możliwość znalezienia miłości w osobie nie mającej nic wspólnego z branżą muzyczną, a co za tym idzie, nie musiałaby już myśleć o tym, co jej mężczyzna robi, gdy groupie wręcz w biegu go rozbierają. Musiała też zgodzić się z faktem, że taki zwykły, szary człowiek również może zdradzić.
Schodząc na dół, natknęła się na Darona.
- Długo cię nie było. - zauważył, głaszcząc ją po ramieniu. - Zaczynałem się martwić.
- Mogłeś zadzwonić. - odburknęła, splatając palce dłoni na jego karku.
- Twój telefon jest chyba rozładowany.
- No tak... Przepraszam...
Pocałował ją czule w usta. Ona, przytuliła go z całych sił i poczuła w kącikach oczu pierwsze, natarczywe łzy. Nie zdołała ich powstrzymać, w efekcie czego, szybko płynąc po jej policzkach, spadły na kark Malakiana.
- Czemu płaczesz? - zapytał, delikatnie wplatając palce we włosy Laury. - Od rana zachowujesz się dziwnie, jesteś nieswoja. Powiesz mi o co chodzi?
- Nic, nic Daronku. - pokręciła głową. - Mam gorszy dzień. Popłaczę trochę, pobędę w samotności i mi przejdzie.
- Chcesz zostać sama?
Spojrzała na niego. Elektryzujące spojrzenie czarnych oczu, niesforne włosy, zmartwiony wyraz twarzy. Objęła go za szyję najmocniej, jak tylko była w stanie. Poprosiła go, by z nią został. Wyszli na taras. W milczeniu cieszyli się swoim towarzystwem. Daron, zastanawiał się dlaczego Laura ma tak podły humor, a ona analizowała przyszłość jej związku z Ormianinem.
__________________________________________
Odcinek jest o wiele krótszy, niż poprzednie. Jest to spowodowane trzema sprawami: po pierwsze, mój nowy projekt, o Śląskim zespole Oberschlesien niemal całkowicie pochłonął moją uwagę. Po drugie, zmiany w składzie tegoż zespołu nieco mnie zasmuciły. Po trzecie, długo nie pisałam tu nic nowego, więc trochę wypadłam z rytmu. Nie jestem dumna z tego odcinka. Mam jednak nadzieję, że wrócę do formy i dam radę pisać tu trochę częściej.
juhu! doczekałam się nowego rozdziału, doczekałam :)
OdpowiedzUsuńkurcze, nie wiem co mam napisać... :/
wcale się nie dziwię Amelii, że postanowiła spędzić kilka nocy poza domem przez zachowanie Dagmary. ja na jej miejscu postąpiłam bym tak samo.
podoba mi, że Wiktor bez względu na wszystko akceptuje Serja takiego, jaki jest.
Serj... biedactwo :( współczuję mu tego wszystkiego, co funduje mu Dagmara.
o tej jędzy, Dagmarze, lepiej żebym się nie wypowiadała, bo Blogger gotów jest usunąć mój komentarz i przy okazji zablokować konto.
no way! Laura ma wątpliwości co do małżeństwa z Daronem?! O.o to chyba jakieś głupie żarty, nie? pewnie nasza bohaterka ma okres i temu takie dziwne myśli ma. Laura, weź się w garść, Daron cię kocha i nigdy nie zdradzi. jest muzykiem, ma swoje groupie i fanki, ale ma ciebie Laura...
wiem, że mój komentarz sięgnął dna ;-; wszystko przez te cholerne zmiany w składzie Oberschlesien... -.-' to, co oni robią to kpiny jakieś, ale nie mnie to oceniać.
warto było czekać. teraz będę czekać na szóstkę. pisz ją szybciutko.
pozdrawiam, ściskam, całuję i weny życzę kochana :*